13 Nov
13Nov

Jako muzyk i jako mama sama przeszłam kilkuletnią drogę „zachęcania” (a czasem i zmuszania) mojej córki do nauki gry — na skrzypcach, flecie, pianinie.
Wiem dokładnie, jak wygląda ta ścieżka z trzech stron: ucznia, którym kiedyś byłam; rodzica, który towarzyszy dziecku w chwilach zniechęcenia; oraz nauczyciela, który od 25 lat pomaga młodym ludziom odkrywać muzykę.

I właśnie z tej potrójnej perspektywy mogę dziś powiedzieć jedno: czasem trzeba dziecko „zmuszać” — ale z mądrością, miłością i konsekwencją.

Widziałam rodziców, którzy zrezygnowali z walki, mówiąc: 

„Nie będę go zmuszać, niech sam zdecyduje”, i takich, którzy

 z uporem codziennie pilnowali, by ćwiczenie stało się rutyną.
I powiem to jasno — te drugie dzieci najczęściej po latach dziękują swoim rodzicom.

Moja własna historia — od niechęci do wdzięczności

Kiedy byłam mała, mój tata codziennie "kazał" mi ćwiczyć.    Nie chciało mi się, wolałam biegać na podwórku ( tak to były tamte czasy;-)buntowałam się, próbowałam wymyślać wymówki. Wtedy szczerze go nie cierpiałam za tę konsekwencję.

Wydawało mi się, że nie rozumie, jak bardzo tego nie znoszę.

Dziś, z perspektywy dorosłej kobiety i nauczycielki, mogę powiedzieć tylko jedno: jestem mu ogromnie wdzięczna.  

Bo gdyby nie jego stanowczość, być może dziś nie byłabym muzykiem.

Dziecko nie jest w stanie samo się zmotywować do długofalowego wysiłku. Ono potrzebuje dorosłego, który pokaże kierunek, wyznaczy granice i — tak, czasem zmusi, gdy brakuje siły i wiary w siebie.

Motywacja nie zawsze przychodzi z serca — czasem rodzi się z dyscypliny

 Wielu rodziców powtarza: „Nie chcę go zmuszać, niech muzyka będzie przyjemnością.”

To piękne założenie, ale bardzo często nierealne. Dziecko w wieku 6–10 lat nie rozumie jeszcze wartości pracy, nie potrafi planować długoterminowo ani docenić efektów systematyczności. Dla niego liczy się tylko tu i teraz.

A ćwiczenie na instrumencie to właśnie sztuka odkładania przyjemności — wysiłek, który procentuje dopiero po miesiącach.  

Dlatego rolą rodzica jest być przewodnikiem

 i strażnikiem tej drogi.

To nie oznacza tyranii czy karania, lecz konsekwencję: codzienny rytuał ćwiczenia, nawet gdy dziecku się nie chce.

Bo często to, co dziś jest przymusem, jutro staje się pasją.

Zmuszać czy zostawić decyzję dziecku? Odpowiedź: mądrze wspierać i wymagać

 „Zmuszanie” ma złą reputację. Ale jeśli rozumiemy je jako prowadzenie z troską, stawianie granic i wymaganie dla dobra dziecka, to jest to jeden z najpiękniejszych darów, jakie możemy mu dać.

Nie chodzi o krzyk czy nacisk emocjonalny, 

lecz o konsekwencję, rytuał i obecność rodzica.

Dziecko, które wie, że nie ma wyjścia, ale ma wsparcie — ćwiczy, rozwija się, a po latach z dumą patrzy na swoje umiejętności.

Im młodsze dziecko, tym łatwiej wypracować nawyk

 Z moich obserwacji wynika jasno: najłatwiej „zmuszać” najmłodsze dzieci.

Siedmiolatek może marudzić, ale wciąż ufa rodzicowi.

 W wieku 12–13 lat dziecko zaczyna już mocno testować granice i buntować się przeciwko autorytetom.

Dlatego im wcześniej zaczniemy budować nawyk codziennego ćwiczenia, tym lepiej.

To jak z nauką języka — im wcześniej, tym naturalniej                 i bezboleśniej. 


Dlaczego zawsze mi żal dzieci, którym pozwolono zrezygnować

 W swojej pracy spotkałam wielu rodziców, którzy mówili: „Nie chciało ćwiczyć, więc zrezygnowaliśmy ze szkoły muzycznej.”

Za każdym razem było mi tych dzieci żal. Bo wiem, że one mogłyby dziś grać, tworzyć, rozwijać się artystycznie — ale ktoś za wcześnie im odpuścił.

Dziecko nie rozumie, że zrezygnowało z potencjału, którego jeszcze nie zdążyło odkryć.

Jak pomóc dziecku sięgnąć po instrument Jednym z moich sprawdzonych sposobów, które naprawdę działają, jest ułatwienie dziecku kontaktu z instrumentem.
Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy, jak duży wpływ ma sama dostępność instrumentu na chęć do grania.
Jeśli za każdym razem trzeba otwierać futerał, wyciągać skrzypce, rozkładać nuty — dziecko w tym czasie zdąży już znaleźć sto innych powodów, by tego nie robić. Dlatego nie chowaj instrumentu!
Ja skrzypce córki  powiesiłam w widocznym miejscu, tak, by zachęcały do wzięcia ich do ręki „na chwilę”.
Jeśli dziecko gra na pianinie czy keyboardzie — niech stoi w miejscu, do którego można po prostu podejść i usiąść, bez konieczności przestawiania rzeczy, odłączania kabli czy szukania nut. Muzyka powinna być w domu na wyciągnięcie ręki — wtedy staje się naturalną częścią codzienności, a nie obowiązkiem, do którego trzeba się zmuszać.

Ćwiczyć, ale mądrze.

 Jednocześnie ważne jest, by ćwiczyć mądrze, a nie tylko dużo.

Czasem pół godziny skupionego, przemyślanego ćwiczenia przynosi więcej efektów niż dwie godziny mechanicznego powtarzania.

O tym, jak ćwiczyć efektywnie, jak budować koncentrację i jak wspierać dziecko w mądrym planowaniu pracy nad instrumentem, napiszę w osobnym artykule już wkrótce. 👉 Zachęcam do śledzenia moich publikacji, jeśli chcesz dowiedzieć się, jak pomóc swojemu dziecku rozwijać talent muzyczny bez frustracji i z radością z postępów.

Podsumowanie

Dzieci nie rodzą się z samodyscypliną — to dorośli muszą im ją pomóc wykształcić.

Nie bójmy się słowa „zmuszać”, jeśli kryje się pod nim miłość, troska i konsekwencja.

Bo może dziś usłyszysz: „Nie cierpię ćwiczyć!”, ale za dwadzieścia lat usłyszysz:

„Mamo, tato — dziękuję, że wtedy nie odpuściliście.”


Agata Mika
Pedagog muzyczny z 25-letnim doświadczeniem, mentorka młodych artystów, propagatorka świadomej edukacji muzycznej i rozwoju pasji przez codzienną praktykę.


Komentarze
* Ten email nie zostanie opublikowany na stronie.